wtorek, 22 września 2015

Sławomir Koper Kobiety władzy PRL - recenzja

Specyfiką obyczajową życia politycznego krajów bloku sowieckiego była nieobecność żon przywódców partyjnych w życiu publicznym. Kobieta mogła być działaczką, ale na salonach nigdy nie towarzyszyła prominentnym apartczykom. Zwyczaj ten oczywiście ulegał modyfikacji tak, jak zmieniał się system monopartyjny. Podmuchy wiatru od wschodu kształtowały zatem partyjny savoir-vivre, a jako pierwszy swoją małżonką w podróżach służbowych chwalił się nie kto inny, jak sam Edward Gierek.
Wanda Wasilewska, Julia Brystygier, Zofia Gomułkowa, Nina Andrycz, czy Stanisława Gierek - to dla nich znalazło się miejsce na kartach książki Sławomira Kopra pt. Kobiety władzy PRL. Jako żony, matki, kochanki, towarzyszki życia odmieniały one szarą rzeczywistość dnia codziennego pozwalając zapomnieć o doskwierających problemach lub niewygodnej przeszłości. I chociaż oficjalnie w polityce się nie liczyły, to jednak wiedziały jak wywrzeć wpływ na decyzje ukochanych wykorzystując ich protekcję i kontakty do własnych celów.
Bolesław Bierut, nieoficjalnie znany jako Bolek - jebaka, początkowo wykazujący nieśmiałość do kobiet, zmienił się jednakże nie do poznania pod wpływem władzy, która uderzyła mu do głowy. W jego życiu oprócz żony pojawiły się także towarzyszki dyplomatyczne, z którymi łączyły I sekretarza kontakty intymne. Ponadto do dyspozycji Bieruta było 10 willi wypoczynkowych, z których konsekwentnie korzystali również partyjni następcy.
Wśród nich był oczywiście Władysław Gomułka słynący z ascezy, jaką wprowadził w szeregi PZPR. Po epoce rozpasania towarzysza Tomasza, jak określano Bolesława Bieruta, przyszły lata chude tow. Wiesława. Skąpstwo podobno urosło do takich rozmiarów, iż Gomułka dzielił papierosy na pół, mając w ten sposób dłuższą chwilę przyjemności z jednej paczki. Jednak pomimo tej negatywnej cechy pozostał wierny przez całe życie tylko jednej kobiecie - Liwie Szoken, z pochodzenia Żydówce.
Jednym z epokowych absurdów była sławetna nagonka żydowska, jaką rozpętał Gomułka w 1968 roku doskonale zdając sobie sprawę, iż jego żona nie jest rodowitą Polką. W dodatku mąż zapewnił Liwie miejsce w komisji zajmującej się zmianą nazwisk żydowskich prominentnych działaczy PZPR, skąd ukuł się dowcip: twarz jak twarz, ale nazwisko... O niej samej również powstało powiedzenie: nazwisko i imię, jak nazwisko i imię, ale twarz - niech ją Pan Jezus weźmie w opiekę.
Boskiej opieki nie wystrzegali się natomiast Edward i Stanisława Gierkowie, którzy nie kryli swojego przywiązania do religii i korzeni. I sekretarz również pozostał wierny jednej kobiecie przez całe życie, co naprawdę w ówczesnych realiach władzy było nie lada wyczynem. Być może górnicze pochodzenie, rodzinność, staranne wychowanie i ojcowskie ciepło Edwarda dały o sobie znać i zaprocentowały.
Nie przytaczając więcej szczegółów z dziejów obyczajowości warto zaznaczyć, iż władza zmieniała wielu, którzy mięli zaszczyt jej dostąpić. Z reguły były to zmiany na gorsze, ponieważ żyjąc i karmiąc się nieustannymi, bezkrytycznymi uwagami, a wręcz pochwałami rosło ego elit rządzących ślepo zapatrzonych we własny wizerunek wśród społeczeństwa.
Stąd oczywiście wzięły się wizyty gospodarskie Sztygara, gdzie rozgrywały się starannie przygotowane przedstawienia, by dobrze wypaść przed Gierkiem. Krowy myto szamponem, a nawet wypożyczano, by podkreślić dostatek polskich gospodarstw. To wszystko można, a nawet trzeba łączyć z wioskami potiomkinowskimi i farsą, jaką odgrywano już w XVIII wieku przed carycą Katarzyną.
Sławomir Koper ze względu na ograniczenia wydawnicze musiał pominąć kilka ważnych postaci kręgu władzy PRL, a wśród nich m. in: Barbarę Jaruzelską, Marię Teresę Kiszczak, czy partnerki Jerzego Urbana. Jednakże nie ma nic straconego, ponieważ bohaterki te znajdą się w kolejnej pozycji serii.
Polska Rzeczpospolita Ludowa to prawdziwe bogactwo materiałów i kopalnia wiedzy historycznej, którą każdy może spożytkować na swój sposób. Koper jako mistrz publikacji dotyczących dziejów obyczajowości na kartach utworu wprowadza nas w kanony partyjnego savoir-vivru. Przedstawiane kolejno perypetie miłosne dygnitarzy PZPR mogą wiele nauczyć nas - współczesnych. Obyczajowość nie zmienia się tak szybko jak osoby u szczytu władzy, więc książka pozostaje i pozostanie na długo oryginalnym przesłaniem dla potomnych, którzy zmagają się z podobnymi problemami sercowymi.
Utwór pokazuje, że władza zmienia człowieka, działa nieco destrukcyjnie na charakter i ciężko z tym walczyć. Jedyne co pozostaje to poddać się wirowi rzeczywistości i zaakceptować aktualny porządek wypadków. Parabola ludzkiego życia do dziś stanowi zagadkę, a władza i pozycja społeczna działają na kobiety jak magnes.
Ocena recenzenta: 5/6
Kamil Góra

Brak komentarzy:

Created with flickr badge.