Specyfiką
obyczajową życia politycznego krajów bloku sowieckiego była
nieobecność żon przywódców partyjnych w życiu publicznym.
Kobieta
mogła być działaczką, ale na salonach nigdy nie towarzyszyła
prominentnym apartczykom. Zwyczaj ten oczywiście ulegał modyfikacji
tak, jak zmieniał się system monopartyjny. Podmuchy wiatru od
wschodu kształtowały zatem partyjny savoir-vivre,
a jako pierwszy swoją małżonką w podróżach służbowych chwalił
się nie kto inny, jak sam Edward Gierek.
Wanda
Wasilewska, Julia Brystygier, Zofia Gomułkowa, Nina Andrycz, czy
Stanisława Gierek - to dla nich znalazło się miejsce na kartach
książki Sławomira Kopra pt. Kobiety
władzy PRL.
Jako żony, matki, kochanki, towarzyszki życia odmieniały one szarą
rzeczywistość dnia codziennego pozwalając zapomnieć o
doskwierających problemach lub niewygodnej przeszłości. I chociaż
oficjalnie w polityce się nie liczyły, to jednak wiedziały jak
wywrzeć wpływ na decyzje ukochanych wykorzystując ich protekcję i
kontakty do własnych celów.
Bolesław
Bierut, nieoficjalnie znany jako Bolek
- jebaka, początkowo
wykazujący nieśmiałość do kobiet, zmienił się jednakże nie do
poznania pod wpływem władzy, która uderzyła mu do głowy. W jego
życiu oprócz żony pojawiły się także towarzyszki dyplomatyczne,
z którymi łączyły I sekretarza kontakty intymne. Ponadto do
dyspozycji Bieruta było 10 willi wypoczynkowych, z których
konsekwentnie korzystali również partyjni następcy.
Wśród
nich był oczywiście Władysław Gomułka słynący z ascezy, jaką
wprowadził w szeregi PZPR. Po epoce rozpasania towarzysza Tomasza,
jak określano Bolesława Bieruta, przyszły lata chude tow.
Wiesława. Skąpstwo podobno urosło do takich rozmiarów, iż
Gomułka dzielił papierosy na pół, mając w ten sposób dłuższą
chwilę przyjemności z jednej paczki. Jednak pomimo tej negatywnej
cechy pozostał wierny przez całe życie tylko jednej kobiecie -
Liwie Szoken, z pochodzenia Żydówce.
Jednym
z epokowych absurdów była sławetna nagonka żydowska, jaką
rozpętał Gomułka w 1968 roku doskonale zdając sobie sprawę, iż
jego żona nie jest rodowitą Polką. W dodatku mąż zapewnił Liwie
miejsce w komisji zajmującej się zmianą nazwisk żydowskich
prominentnych działaczy PZPR, skąd ukuł się dowcip: twarz
jak twarz, ale nazwisko... O
niej samej również powstało powiedzenie: nazwisko
i imię, jak nazwisko i imię, ale twarz - niech ją Pan Jezus weźmie
w opiekę.
Boskiej
opieki nie wystrzegali się natomiast Edward i Stanisława Gierkowie,
którzy nie kryli swojego przywiązania do religii i korzeni. I
sekretarz również pozostał wierny jednej kobiecie przez całe
życie, co naprawdę w ówczesnych realiach władzy było nie lada
wyczynem. Być może górnicze pochodzenie, rodzinność, staranne
wychowanie i ojcowskie ciepło Edwarda dały o sobie znać i
zaprocentowały.
Nie
przytaczając więcej szczegółów z dziejów obyczajowości warto
zaznaczyć, iż władza zmieniała wielu, którzy mięli zaszczyt jej
dostąpić. Z reguły były to zmiany na gorsze, ponieważ żyjąc i
karmiąc się nieustannymi, bezkrytycznymi uwagami, a wręcz
pochwałami rosło ego elit rządzących ślepo zapatrzonych we
własny wizerunek wśród społeczeństwa.
Stąd
oczywiście wzięły się wizyty gospodarskie Sztygara, gdzie
rozgrywały się starannie przygotowane przedstawienia, by dobrze
wypaść przed Gierkiem. Krowy myto szamponem, a nawet wypożyczano,
by podkreślić dostatek polskich gospodarstw. To wszystko można, a
nawet trzeba łączyć z wioskami
potiomkinowskimi i
farsą, jaką odgrywano już w XVIII wieku przed carycą Katarzyną.
Sławomir
Koper ze względu na ograniczenia wydawnicze musiał pominąć kilka
ważnych postaci kręgu władzy PRL, a wśród nich m. in: Barbarę
Jaruzelską, Marię Teresę Kiszczak, czy partnerki Jerzego Urbana.
Jednakże nie ma nic straconego, ponieważ bohaterki te znajdą się w
kolejnej pozycji serii.
Polska
Rzeczpospolita Ludowa to prawdziwe bogactwo materiałów i kopalnia
wiedzy historycznej, którą każdy może spożytkować na swój
sposób. Koper jako mistrz publikacji dotyczących dziejów
obyczajowości na kartach utworu wprowadza nas w kanony partyjnego
savoir-vivru. Przedstawiane kolejno perypetie miłosne dygnitarzy PZPR
mogą wiele nauczyć nas - współczesnych. Obyczajowość nie
zmienia się tak szybko jak osoby u szczytu władzy, więc książka
pozostaje i pozostanie na długo oryginalnym przesłaniem dla
potomnych, którzy zmagają się z podobnymi problemami sercowymi.
Utwór
pokazuje, że władza zmienia człowieka, działa nieco destrukcyjnie
na charakter i ciężko z tym walczyć. Jedyne co pozostaje to poddać
się wirowi rzeczywistości i zaakceptować aktualny porządek
wypadków. Parabola ludzkiego życia do dziś stanowi zagadkę, a
władza i pozycja społeczna działają na kobiety jak magnes.
Ocena
recenzenta: 5/6
Kamil Góra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz